sobota, 25 lutego 2017

"Gwiazd naszych wina" - recenzja książki Johna Greena

„Gwiazd naszych wina”

Książka opowiadająca o śmierci zawsze wywołuje smutek, niezależnie od wieku czytelnika. Powieść o dwójce nastolatków walczących z rakiem, przygnębia nas bardziej niż opowieść, w której umierają osoby dorosłe. W większości książek dla młodzieży, w których występuje choroba, bohaterowie nie męczą się walką z rakiem, nie myślą o śmierci, a co najważniejsze, zawsze przeżywają. Można stwierdzić, że autorzy robią z nich bogów. John Green podjął się trudnego zadania, pokazania jak naprawdę wygląda codzienność chorych nastolatków, którzy każdego dnia pomimo tego, że zastanawiają się czy wyzdrowieją, starają się żyć normalnie. Książkę, pomimo, trudnego tematu czyta się szybko i przyjemnie.

Hazel, główna bohaterka powieści Greena, poznaje Augustusa na spotkaniu grupy wsparcia dla osób chorych na raka. Ulubiona powieść dziewczyny, zbliża nastolatków do siebie. Zakończenie książki nie daje parze spokoju, więc razem próbują skontaktować się z autorem, aby poznać dalsze losy bohaterów, w wyniku czego wyruszają razem do Europy, a dokładnie, do Amsterdamu. Tam spędzają zarówno miłe jak i smutne chwilę, oraz pokonują swoje ograniczenia związane w chorobą, spełniając marzenia Hazel, które w pewnym momencie zostają także marzeniami Augustusa. Pomimo, że mogą zrealizować to co zawsze chcieli zrobić, to na niektóre rzeczy nie mają wpływu. Niedługo po powrocie z Europy bohaterów powieści spotyka pasmo nieszczęść i finalnie utrata ważniej osoby.

Książka „Gwiazd naszych wina” jest najbardziej znaną powieścią Johna Greena. Zawiera w sobie przekaz, że pomimo trudności, nawet tak dużych jak rak, nie można rezygnować z życia albo tracić go na rozpacznie nad swoim losem. Trzeba się z nim pogodzić i – jak w przypadku Hazel i Augustusa – walczyć o marzenia. Nawet te, które są trudne do zrealizowania.

   


Podobny obraz
Julia K.

2 komentarze:

  1. Zaczęłam się zastanawiać, czy tej książki nie przeczytać. Taki przypadek, że słyszałam o niej już kilka razy. (:

    OdpowiedzUsuń